niedziela, 16 lutego 2014

Chapter 7: Explanation

Harry's POV.

Jestem idiotą. Kocham ją, a zostawiłem ją, nie odpowiadając na pytania. Pewnie mnie teraz nienawidzi, ale się jej nie dziwię. Gdybym mógł jej nie ranić...
- Byłeś znowu u niej? - z zamyśleń wyrwał mnie głos Nialla. 
- Tak, byłem - popatrzyłem na niego, a w moich oczach pojawiły się łzy.
Jakim cudem u mnie? Łzy w moich oczach? W oczach bad boy'a? W oczach tego kolesia, który jeździł na wyścigach? W oczach tego kolesia, który miał tyle lasek, że nie zdoła wyliczyć na palcach? To niemożliwe.
- I co? - blondyn usiadł na fotelu i przyglądał mi się. 
- Znów wszystko spieprzyłem. Znów zacząłem na nią krzyczeć. Znów zostawiłem ją bez słowa. Jestem idiotą, Niall - rozkleiłem się jak dziecko. 
Blondyn wstał i mnie przytulił. 
- Może po prostu nie umiesz jej powiedzieć, co tak naprawdę czujesz? Może jakoś nie umiesz przy niej zachować spokoju? - usiadł koło mnie.
- Ale ja jej powiedziałem, że ją kocham - spojrzałem na niego.
- Przykro mi stary - wstał i wyszedł do kuchni.
Powinienem ją przeprosić. Powinienem odpowiedzieć jej na te durne pytania. Powinienem jej wszystko wyjaśnić. Nie powinienem być taki samolubny i głupi. Jeśli ją kocham, to powinienem być z nią szczery...

Jade's POV.

- Czego ty ciągle ode mnie chcesz?! - krzyknęłam do słuchawki telefonu, gdy odebrałam już chyba piętnaste połączenie od Harry'ego.
- Porozmawiaj ze mną - usłyszałam stłumiony głos chłopaka.
- O czym ty chcesz gadać? Nie mamy o czym - wypaliłam.
- Mamy. Musimy porozmawiać o moim zachowaniu.
- Wiesz co? Zachowałeś się jak debil. Machnąłeś ręką i wyszedłeś bez słowa. Myślisz, że mnie to nie zabolało? Cholernie zabolało, nawet nie wiesz jak. Przez ciebie teraz siedzę i ponownie wypłakuję oczy, bo zachowałeś się w stosunku do mnie jak cham! - wybuchnęłam płaczem.
Usłyszałam po drugiej stronie, jak chłopak również szlocha. W końcu powiedziałam mu to, co chciałam powiedzieć i nie żałuję tego.
- Rozumiem, że za takiego mnie spostrzegasz, ale ja cię naprawdę kocham, Jade. Spotkajmy się gdzieś, a ja ci to wszystko wyjaśnię, nie chce mieć przed tobą żadnych tajemnic - wydukał.
Nie odezwałam się, bo rozważałam nad decyzją. Po drugiej stronie słyszałam tylko ciąganie nosem i głos Niall'a, który coś mówił do Harry'ego. W końcu postanowiłam się odezwać.
- Jesteś tam dalej?
- Tak, kochanie jestem - pociągnął ponownie nosem.
- Przyjdź do parku za 20 minut - rozłączyłam się, nie czekając na odpowiedź bruneta.
Wstałam z wielkiej kanapy w salonie i ruszyłam po schodach do łazienki. Gdy spojrzałam w lustro przeraziłam się. Całą twarz miałam umazaną tuszem do rzęs i eyeliner'em, a z moich ust spływał malinowy błyszczyk. Wyglądam okropnie. Przemyłam całą twarz i zabrałam się za robienie nowego makijażu. Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Zeszłam do przedpokoju i założyłam czarne obcasy. Na moich nogach leżały krótkie spodenki, które odkrywały moje chude nogi, a na górę miałam założoną zwykłą, czarną bokserkę. Schowałam do tylnej kieszeni spodenek swój czarny telefon i wyszłam z domu, zamykając go na klucz. Gorące płomienie słońca otuliły moje ciało, przez co poczułam potrzebę pójścia tam w samych majtkach i staniku, ale nie, nie zrobiłabym tego. Pęk kluczy szczelnie schowałam w przedniej kieszeni spodenek i wyruszyłam w stronę parku.


- Cześć - uśmiechnął się lekko, na co ja odpowiedziałam tym samym.
- No także... chcę się dowiedzieć tego, o czym chcesz powiedzieć - usiadłam na ławce obok i patrzyłam na niego niecierpliwym wzrokiem.
- No bo ten koleś, którego biłem wisiał mi i forsę, i działkę. Dobrze wiesz, jak reaguję na takie rzeczy. Wolę rozprawiać się normalnie, a nie biegając za kimś z kijem bejsbolowym w ręku - zaczął. - Ty po prostu Jade nie wiesz jaki jestem, gdy ktoś mi czegoś nie odda w wyznaczonym terminie. Ogólnie jestem wybuchowy, agresywny, ale próbuję to zmienić, a gdy ty jesteś przy mnie, to robię małe kroczki w stronę tego dobrego.
- Czy ja mam ci w to wszystko wierzyć? - wypaliłam.
- Tak, jeśli mnie kochasz - spojrzał mi w oczy.
Spuściłam wzrok na ziemię i usiadłam "po turecku". Zastanawiałam się, czy mu w ogóle ufam. Nie potrafię dopuścić sobie do myśli tego, że w pewnym momencie mogę go stracić. To jedyny chłopak, którego zaakceptowałam w pełni takiego jaki jest; nawet to, że wciąga. Rozumiem, że on ma prawo zachować coś dla siebie, ale ja jestem po prostu zbyt ciekawska i nic temu nie może zapobiec.
- Wierzę ci, Harry - wydukałam cicho.
Spojrzałam na niego. Siedział uśmiechnięty cały we łzach, w ręku trzymając paczuszkę chusteczek.
- Trzymaj, przydadzą ci się - podsunął mi pod nos opakowanie.
Wyciągnęłam jedną, białą chusteczkę i skierowałam ją na twarz bruneta. Zaczęłam wycierać jego zaróżowione policzki, kierując się pod jego oczy, a następnie zjeżdżając do brody. Spojrzałam na niego, po czym cmoknęłam go w czubek nosa. Jego kąciki ust uniosły się szybko do góry, dając światło dzienne swoim dołkom w policzkach. Lubiłam, gdy biło od niego szczerym uśmiechem. Wiedziałam wtedy, że nie uśmiecha się na "odwal się" tylko prawdziwie.
Stanęłam na równe nogi i wyciągnęłam telefon z kieszeni. Sprawdziłam godzinę; 17:36.
- Dziś ja i Niall robimy grill'a. Będzie Zayn z Perrie, Louis z Eleanor i Liam. Może dołączysz do nas? - zagadał, gdy wpatrywałam się w nieduży staw w głębi parku.
- O której? - odpowiedziałam, po czym odchrząknęłam.
- O 19 zaczynamy - uśmiechnął się leniwie.
- No to chodźmy do mnie, pójdę się przyszykować, a ty mi pomożesz.
Złapałam go za rękę i pociągnęłam w swoją stronę. Chłopak splótł nasze palce razem i ruszyliśmy w kierunku mojego mieszkania.


- A może to? - wyłoniłam się z szafy, pokazując czarne, krótkie szorty z wysokim stanem, kolorowy croptop i czarne air max'y z panterką po boku.
- To jest świetne, zakładaj! - wyciągnął w moim kierunku kciuka uniesionego ku górze.
Kiwnęłam głową i poszłam do łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi, aby Harry się przypadkiem nie napalił i nie wszedł mi do środka. Zaczęłam ubierać ciuchy i gdy byłam już gotowa, podeszłam do toaletki. Przejechałam po rzęsach parę razy czarnym tuszem, zrobiłam kreski eyeliner'em i pomalowałam swoje malinowe usta czerwoną szminką. Spryskałam się jeszcze perfumą, która miała lekko słodki zapach. Włosy zostawiłam proste i rozpuszczone, przez co spływały kaskadą po moich ramionach. Wyszłam z pomieszczenia i stanęłam przed Harry'm, kręcąc się wokół własnej osi.
- Wyglądasz bosko - wstał i podszedł do mnie.
Schował twarz między moją głową a szyją, a parę sekund później poczułam mokre pocałunki na szyi.
- Harry, proszę nie teraz - odsunęłam się od niego, dźgając go palcem w brzuch.
Potarł miejsce, w którym go dźgnęłam i lekko się uśmiechnął.
- Ale kiedyś to powtórzymy - zachichotał.
- Kiedyś misiu, kiedyś - zaśmiałam się i ruszyłam w stronę schodów.
Jak zwykle taty nie było, był pochłonięty pracą i od paru tygodni nie ma dla mnie kompletnie czasu. No cóż, jak mnie kocha, to znajdzie chodź chwilę, by ze mną porozmawiać. Wzięłam z ręce klucze od domu i swój telefon, z wieszaka w przedpokoju ściągnęłam swoją szarą bluzę, i pociągnęłam za klamkę. Drzwi szybko ustąpiły, dzięki czemu mogliśmy wyjść z domu. Odwróciłam się na pięcie zamykając drzwi, a następnie przekręcając w nich klucz. Schowałam je w kieszeni spodenek, a w drugiej kieszeni schowałam komórkę. Szatyn ponownie splótł nasze dłonie, na co się wzdrygnęłam, a on zareagował na to stłumionym chichotem. Ruszyliśmy w stronę chodnika, po którym już spacerowało parę osób i skierowaliśmy się w stronę domu Harry'ego.


- Cześć, Jadey! - usłyszałam głos moich przyjaciół, którzy zajmowali miejsca przy stole w ogrodzie, podjadając smakołyki w półmisków, które stały na wiklinowym stoliku.
Na huśtawce siedziała Perrie z Zayn'em, bujając się, obejmując i rozmawiając, ale przywitali się ze mną. Przy grill'u stał Niall, który był jego "szefem" i próbował zwędzić jednego szaszłyka, który stał już gotowy na wielkim talerzu.
- Nie podjadajcie, poczekajcie aż wszystko będzie gotowe, ludzie! - krzyknął Harry, trzymając się za głowę.
Uśmiechnęłam się i zajęłam miejsce koło Louis'ego i Eleanor. Zaczęłam rozmawiać z nią, a zanim się obejrzałam trzymałam puszkę piwa w ręce. Alkohol rozlewał się po moim ciele, a ja przybierałam coraz większych rumieńców. Zajadaliśmy się stekami, szaszłykami, chipsami i innymi smakołykami, a popijaliśmy różnymi napojami i alkoholem. Chłopaki nie obyli się bez wódki. Ja z Eleanor i Perrie usiadłyśmy na huśtawce rozmawiając i popijając drinki wykonane przez Harry'ego; były naprawdę pyszne! Gdy chłopaki się zalali, musiałam z dziewczynami zanosić ich do ich pokoi i dzisiejszą noc spędzić w ich domu.



TAM TARA DAM!
WRÓCIŁAM DO WAS Z NOWYM ROZDZIAŁEM XD
OCZYWIŚCIE PRZEPRASZAM ZA WSZELKIE BŁĘDY LUB POWTÓRZENIA, ALE CHCIAŁAM WAM GO DODAĆ JUŻ DZIŚ, BO SKOŃCZYŁY MI SIĘ FERIE, A JUTRO PONIEDZIAŁEK I IDĘ JUŻ DO SZKOŁY :((((
WYSZEDŁ MI TEN ROZDZIAŁ DŁUŻSZY NAWET, YEEY :D
ALE TO SPECJALNIE DLA WAS NA POCIESZENIE XD
NIE WIEM, KIEDY BĘDZIE NASTĘPNY ROZDZIAŁ, ALE BĘDĘ SIĘ STARAŁA PISAĆ CHOCIAŻ ODROBINKĘ PRZEZ CHWILĘ NOWY ROZDZIAŁ.
JA CHCĘ ZNOWU FERIE, EEEEEEEEEEEEE :(((((
NO DOBRA, NIE BĘDĘ PRZYNUDZAĆ XD
DLA TYCH, KTÓRYM ZACZĘŁY SIĘ FERIE: ODDAJCIE MI JE, OGÓLNIE MIŁYCH FERII XD
DLA TYCH, KTÓRZY IDĄ DO SZKOŁY: PRZETRWAMY KOCHANI, PRZETRWAMY! BYLE BY DO PRZERWY WIELKANOCNEJ XD
TAK W OGÓLE TO DZIĘKUJĘ ZA 28 KOMENTARZY POD 6 ROZDZIAŁEM, JUPI XD
DOBRA, JA LECĘ, PA MISIE :*
JAK COŚ, ROZDZIAŁ JEST DODAWANY O 02:28 W NOCY, JUPI XD
ZOSTAWCIE PO SOBIE JAKIŚ ŚLAD KOCHANI, DOBRANOC ♥

środa, 5 lutego 2014

Chapter 6: Quarrel


Nowy dzień. Nowa praca. Nowi znajomi. Cóż, moje życie zaczyna się do mnie uśmiechać. W moich uszach rozbrzmiewał anielski głos Ed'a Sheeran'a, który wydobywał się z moich czarnych słuchawek. Szłam ulicami Londynu zmierzając do mojej nowej pracy. Chciałam dobrze sprawować się w nowym miejscu, bo nie chciałabym mieć złej opinii od samego początku. No trudno, jak coś pójdzie nie tak, to wtedy będzie tylko moja wina.
Stałam przed szklanymi drzwiami baru. Złapałam za klamkę i powiedziałam do siebie "dzień dobry nowa praco". Weszłam do środka, zastając tam bardzo miłą atmosferę. Klienci byli uśmiechnięci od ucha do ucha, pracownicy wykonywali swoją robotę, a moja nowa szefowa stała koło lady z kasą, czekając na mnie.
- O dzień dobry, panno Thirlwall! - usłyszałam wesoły głos pani Brooks, który rozbrzmiewał na całą kawiarenkę.
Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam w kierunku lady. 
- Dzień dobry, pani Brooks - podałam jej rękę i uśmiechnęłam się do niej.
- Z powodu, że nikogo tu nie znasz, postanowiłam zapoznać cię z każdym z pracowników, by nie było niekomfortowo między wami wszystkimi. Chodź za mną, Jade - machnęła ręką i odwróciła się na obcasie swojego buta. 
Nagle twarze wszystkich pracownikach w firmowych, biało-czarnych strojach skierowały się na mnie. Zarumieniłam się i popatrzyłam nerwowo na moją nową pracodawczynię.
- Cześć, jestem Elza, miło mi cię poznać - niska blondynka podała mi rękę, uśmiechając się szczerze w moim kierunku. 
Było tam dokładniej 5 pracowników, łącznie ze mną to 6. Zapoznałam się jeszcze z Tom'em, Kevin'em, Jesy i Leigh-Anne. Wszyscy byli bardzo mili, nawet podarowali mi strój roboczy. Składała się ona z białej koszulki z kołnierzykiem w czereśnie i z ołówkowej spódnicy (nie umiesz sobie wyobrazić? [klik]). Był to za normalny strój, jak na roboczy, ale najwidoczniej tak chciała panna Brooks. I tak mi się bardzo podoba, i chętnie będę w tym pracowała! Od razu miałam zacząć od robienia różnego rodzajów napojów dla klientów, którzy poprosili na przykład o kawę.
- Jade, cappuccino dla stolika numer 5! - do moich uszu dobiegł miły głos Tom'a.
Chłopak był bardzo przystojny; blond włosy i szare oczy. Na sobie miał białą koszulę z kołnierzykiem i czarne jeansy. Włosy miał postawione ku górze, a na jego nosie spoczywały czarne okulary. Ocknęłam się z tego widoku i zajęłam się robieniem napoju. Chciałam być bardziej oryginalna, więc na górze kawy dodałam bitą śmietanę i posypałam to tartą czekoladą.
- Wow, nieźle! - krzyknęła Jesy i zabrała ze stolika kawę, zanosząc ją do osoby, która ją zamówiła.
Osoba, która wzięła łyk cappuccino chyba była zadowolona z tego cudu, jaki stworzyłam.



Godzina 19.50; zaraz mam zamknąć bar. Zostałam z całą ekipą, żadnych klientów już nie było, więc jeszcze 10 minut i mogę wracać do domu.
- Jade, chodź nam coś zaśpiewać! - Lee machnęła ręką, a do pomieszczenia weszła moja przyjaciółka; Perrie.
- O Boże, będziecie śpiewać karaoke?! Ja też chce! - podbiegła do sprzętu karaoke, przy którym stałam ja, Jesy i Leigh.
- No dobrze, co śpiewamy? - zapytała Jesy.
- Może Don't Let Go? - wskazałam na widniejący na ekranie tytuł piosenki.
Wszystkie się zgodziłyśmy i zaczęła się melodia.
*Piosenka*



Gdy skończyłyśmy śpiewać, wszyscy zaczęli klaskać.
- Cała wasza czwórka ma talent, powinnyście śpiewać w zespole! - krzyczeli chłopaki, którzy siedzieli na krzesełkach pod sceną.
"Od teraz zaczynam kochać tą pracę" - pomyślałam i zeszłam ze sceny. Zaczęłam zbierać swoje rzeczy i podeszłam do Perrie, która robiła to samo.
- Co ty tak w ogóle tu robisz? Skąd wiedziałaś, że tu jestem? - zapytałam zaskoczona jej obecnością; wpadła do kawiarni, krzyknęła, że chce śpiewać z nami, a ja nadal nie wiem co ona tu robi.
- W wolnych chwilach tu dorabiam - uśmiechnęła się i pożegnała z każdym pracownikiem.
Uczyniłam to samo i krzyknęłam do reszty.
- Dzisiaj wy zamykacie, jutro mogę zamknąć ja! - uśmiechnęłam się i wyszłam z budynku.
Na dworze było jasno, prażyło słońce, a po różnych podwórkach bawiły się dzieci. Ile bym dała, żeby znów mieć te parę lat i nie wiedzieć nic o życiu. Postanowiłam, że tego dnia nie będę wracała skrótami, tylko pójdę dłuższą trasą. W tej uliczce za dużo się dzieje. Kiedy przechodziłam koło dwóch budynków omal niezłączonych razem ujrzałam kątem oka, jak ktoś się bije. Skierowałam swój wzrok w tamtą stronę i przyglądałam się temu z ukrycia. Czy ja tam dojrzałam tą lokowaną czuprynę?! O nie, tego już za wiele. Chłopak wymierzał drugiemu cios z pięści w nos, a z jego nosa stróżkami spływała świeża krew. Twarz miał całą umazaną krwią, zwijał się w kłębek, trzymając się za brzuch, próbując uniknąć kolejnych ciosów.
- Pieprzony idiota! - krzyczał pewnie sprawca tej bójki.
Szatyn odwrócił twarz, a moim oczom ukazał się Harry, który spoglądał na mnie bez żadnych emocji. Speszyłam się i zaczęłam kierować się w stronę domu. Słyszałam za sobą głuche dźwięki biegnącej osoby, a chwilę potem zostałam obrócona w stronę Harry'ego.
- Co ty temu kolesiowi zrobiłeś?! Czemu go pobiłeś?! - krzyknęłam, bijąc go w klatkę piersiową.
- Nie powinno cię to obchodzić, Jade. To moja sprawa - powiedział z pogardą w głosie.
- To co, że nie moja sprawa? I tak prędzej czy później się dowiem! - krzyknęłam i zaczęłam iść przed siebie.
- Czy ty mi w ogóle wierzysz? - usłyszałam za sobą.
- Nie wiem, czy ci wierzę Harry, nie wiem - powiedziałam i ruszyłam w stronę domu.
By się trochę rozluźnić, podłączyłam swoje czarne słuchawki do telefonu. Nagle w moich uszach rozległ się ponownie głos Ed'a Sheeran'a. Kochałam odprężać się przy jego piosenkach, przywykłam już do tego. Szłam chodnikiem wyłożonym z kostek brukowych, aż w końcu zobaczyłam swój dom; wielki, biały budynek, z zielonym otaczającym go żywopłotem, ścieżka ułożona z kostek brukowych i biała altanka, która rzucała się w oczy. Wbiegłam na ścieżkę i pociągnęłam za klamkę drzwi. Weszłam do środka i powędrowałam na górę. Taty znów nie było; norma. Cały dom dla siebie, mogę robić co mi się żywnie podoba. Mogę skakać, tańczyć; nawet chodzić w bieliźnie, ale to okropny widok jak dla mnie. Jeszcze by mnie ktoś przez okno dojrzał, to dopiero wstyd bym miała. Poszłam do swojego pokoju, po czym rzuciłam swoją torebkę w kąt pokoju, a swoje białe converse rzuciłam w drugi kąt. Ściągnęłam swoją szarą bluzę i wsadziłam ją do szafki. Swoje rozpuszczone włosy związałam w wysokiego kucyka i zeszłam na dół, poprzednio biorąc do ręki swój telefon. Nagle poczułam wibracje w ręce. Spojrzałam na wyświetlacz: "Jedna wiadomość od Harry". Czego on jeszcze chce?
"Obraziłaś się na mnie? x"
Zaczęłam mu odpisywać:
"A za co miałam się obrażać? :)))))))"
Przesadziłam z uśmieszkami.
"Za to, że nie chciałem ci powiedzieć? Tak w ogóle ktoś pod Twoimi drzwiami stoi xx"
Nie odpisałam Harry'emu, tylko ruszyłam do drzwi. Otworzyłam je, a moim oczom ukazał się Harry; serio? Śmiał się, uśmiechając.
- No i z czego rżysz, głupku? - powiedziałam, lekko rozbawiona.
- Wrobiłem cię, prawda? - nadal się śmiał.
- Trochę tak... dobra, mniejsza z tym, właź - złapałam go za nadgarstek i pociągnęłam do środka.
- Uuu, lubię takie - poruszył zabawnie brwiami, na co wybuchnęłam śmiechem.
Przycisnął mnie do ściany i spojrzał mi w oczy. Zaczął mnie całować, a ja nie stawiałam żadnych oporów. Co ja robię ze swoim życiem? Może i kochamy się nawzajem, ale jakoś niekiedy mnie do siebie zniechęca. Myślę, że robi to specjalnie. Chce się ze mną podroczyć? Chce, żebym przez niego cierpiała, tak jak kiedyś? Chce, abym się dla niego zmieniła? Była zimną, wredną suką? Nawet niech nie myśli, że jak on kiwnie palcem, to ja się zmienię. Jestem jaka jestem i nikt mnie nie zmieni.
Oderwał się ode mnie i stanął przede mną.
- O czym teraz myślałaś? - spojrzał na mnie.
- O niczym nie myślałam, a dlaczego pytasz? - skłamałam.
- Nie, nic.
- No okej. - przeciągnęłam "e". - Chodźmy usiąść.



- Czy ty zawsze jesteś tak cholernie upierdliwa?! - w mojej głowie roznosił się krzyk Harry'ego.
- Jeśli uważasz, że taka jestem, to po co w ogóle ze mną gadasz? Po co do mnie przychodzisz? Po co mnie całujesz, przytulasz?! Ja się pytam do cholery po co?! - krzyczałam na niego.
Machnął ręką i ruszył do drzwi od domu. Pociągnął za klamkę, odwrócił wzrok na mnie i wyszedł. Tak po prostu sobie wyszedł bez słowa. Zajebiście, najlepiej niech nie wraca... eh, mam go dość.





TAM TARA DAM!
NOWY ROZDZIAŁ! :D
EJ, SZCZERZE?
POGUBIŁAM SIĘ JUŻ W TYM, CO PISZĘ XD
ALE MNIEJSZA Z TYM XD
NIE WIEM, CZY JUŻ SIĘ WAM PODOBA TEN BLOG, ALE OK.
NIE BĘDĘ JUŻ ROBIĆ TYCH GŁUPICH SZANTAŻÓW I W OGÓLE, BO I TAK MIAŁAM TEN ROZDZIAŁ DODAĆ, GDY BĘDZIE 20 KOMENTARZY, JEST 14, ALE ŻE MAM TERAZ FERIE I CZAS, TO GO DODAJĘ TERAZ.
CO MOGĘ TU WIĘCEJ POWIEDZIEĆ?
CHYBA NIC. 
DOBRA, KOMENTUJCIE XD 

XOXO, HORAANOWA.

sobota, 1 lutego 2014

Chapter 5: Job & Summer Love


  • STWORZYŁAM ZAKŁADKĘ "PYTANIA", W KTÓREJ MOŻECIE PYTAĆ MNIE O RÓŻNE RZECZY, NA KTÓRE ODPOWIEM W OSOBNYM POŚCIE NA TYM BLOGU.
  • ZAPRASZAM DO GŁOSOWANIA W ANKIECIE, NA POZYTYW, NEGATYW (ZALEŻY, CO WYBIERZECIE).
  • OSOBNA NOTKA POD TYM ROZDZIAŁEM, KTÓRA JEST DLA MNIE DOSYĆ PRZYKRA.


- Ma pani jakieś doświadczenie związane z pracą na kasie, ogólnie w barze? - usłyszałam pytanie, które kierowane było od szefowej "Karaoke Coffee".
- Tak, pracowałam w barze przez pół roku, lecz musiałam odejść ze względu na naukę - zapewniłam, lekko się uśmiechając.
Starsza kobieta koło czterdziestki spojrzała na mnie i odwzajemniła gest. Wyciągnęła z szuflady swojego biurka jakieś papiery i podstawiła mi je pod nos. Zanim przeczytałam o co chodzi, musiałam odpowiedzieć na parę pytań, w jakim barze pracowałam, jako kto itp.
- Jest pani zatrudniona, tylko proszę podpisać te dokumenty - podała mi długopis.
Wzięłam, cicho dziękując i podpisałam umowę pracy.
- Witamy w naszym barze! Widzimy się jutro, niech pani przyjdzie na 9 - wstałam z miejsca i podałam rękę kobiecie dziękując jej.
Bardzo się ucieszyłam, że zostałam przyjęta do baru, w którym możesz pośpiewać karaoke podczas pracy i posłuchać, jak inne osoby dają z siebie wszystko. Lokal był na tyle duży, że mogłaby się tam odbyć jakaś niewielka impreza. Bardzo kocham śpiewać i swoją wolną chwilę poświęcam na tym. Nauczyciele bardzo mnie chwalili za to, gdy śpiewałam na różnych imprezach i uroczystościach szkolnych. Tata zawsze wszystko słyszał tylko wtedy, gdy jest w domu i również pochwali, ale to bardzo rzadko...
Wyszłam z kawiarni i skierowałam się w stronę drogi, która prowadziła do mojego domu. Dziś znów postanowiłam przejść przez skróty zapominając, co się wtedy w tej uliczce stało. Rozmyślałam nad tym, jak pracownicy mnie zaakceptują, jak zareagują, że w ich załodze jest nowa osoba. Nagle usłyszałam piosenkę, która leciała w głębi uliczki. Kojarzyło mi się to z punk rockiem, lecz nie byłam w stu procentach tego pewna. Nagle zauważyłam Harry'ego, który opierał się o mur i palił papierosa, robiąc coś na komórce. Na jego przedramieniu ujrzałam tatuaże; jeden wyglądał jak duży statek. Postanowiłam koło niego przejść totalnie bez słowa, nie zwracając na niego uwagi, jakby go tam nie było. Gdy byłam blisko niego szłam dumnym krokiem, przeczesując palcami swoje włosy. Na moim nadgarstku nagle poczułam mocny ucisk i ciągnięcie. Moje oczy spotkały się z tymi zielonymi oczami, które co jakiś czas zmieniały kolor. Nasze twarze dzieliły co najmniej milimetry. Było mi źle, że jestem odrobinę niższa od Harry'ego, ale podniecało mnie to. Spojrzał mi w oczy i przycisnął lekko do muru. Znów zaczęłam się bać, moje życie kręci się w okół samych złych kolesi.
- Punk rock jest dobry dla ciebie - powiedział i przejechał swoimi wargami wzdłuż moich.
Wpił się w nie, nie przestając. Chciałam się od niego jakoś wyrwać, chociaż żeby przestał to robić. Po paru sekundach starań uległam i wprawiłam swoje usta w ruch. Nasze języki świetnie ze sobą współgrały. Harry badał moje wnętrze, a ja odwzajemniałam to. Chłopak w pewnej chwili zaczął składać małe i lekkie pocałunki na moich ustach. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
- Dobra jesteś w takich sprawach - zachichotał.
Na moje policzki wstąpiły niemiłosiernie czerwone wypieki. Wyglądałam pewnie wtedy jak natapetowany burak...
- Daj papierosa - skinęłam głową na paczkę fajek wystającą z jego tylnej kieszeni.
Sięgnął po paczuszkę i otworzył ją. Wyciągnęłam z niej jednego papierosa i odpaliłam go, cicho dziękując. Moje płuca wypełnił dym, który wprost uwielbiałam. Wypuściłam dym z ust i popatrzyłam na swoje buty.
- Ty palisz? - spojrzał na mnie nie kryjąc zdziwienia.
- Tak, a coś w tym złego? - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Nie, nie. Wręcz przeciwnie - nudzisz mnie, Styles.
Popatrzyłam na niego obojętnym wzrokiem. Chłopak ciągle mi się przypatrywał, a przez moje plecy przeszedł przyjemny dreszcz.
- Możesz przestać się tak na mnie gapić? - zaciągnęłam się dymem ostatni raz, po czym rzuciłam peta na ziemię i go zadeptałam.
Próbowałam udawać przed nim całkiem obojętną. Przy jego obecności ciągle czułam "motylki w brzuchu". Podobno w moich oczach można łatwo wykryć, że jestem zakochana, a ja nie chciałam, by Harry to zobaczył. Tak, przyznaję się bez bicia; kocham Harry'ego. Uświadomiłam sobie w końcu, że jestem w nim zakochana; nawet nie wiem, kiedy to się stało. 
- Wykryłem coś, patrząc w twoje oczy - uśmiechnął się zadziornie, wkładając swój telefon do tylnej kieszeni. 
- C-c-co takiego? - zaczęłam się jąkać; cholera. 
Podszedł do mnie ponownie, łapiąc mnie za rękę. Wyrwałam ją z jego uścisku i odsunęłam się od niego.
- Ja ci się chyba podobam - zachichotał. 
A jednak; wykrył. Dlaczego? Nie patrzyłam mu w oczy, jak on mógł to zobaczyć? No trudno, niech dzieje się co chce. 
- Nieprawda - popatrzyłam na niego, chichocząc. 
- Oj, ja dobrze wiem, że tak. Misiek - wystawił ręce przed siebie. 
Podeszłam do niego i przytuliłam go. Dlaczego ja to zrobiłam? Jestem dziwna.


"Wave your hands in the air
Like you don’t care

Glide by the people

As they start to look and stare

Do your dance
Do your dance
Do your dance quick, mama
Come on, baby
Tell me what’s the word"*

Nuciłam sobie pod nosem piosenkę, która leciała w radio. Siedziałam w pokoju, kreśląc na kartkach różne bazgroły, które potem miałam zamiar powiesić nad łóżkiem. Rysunki przedstawiały między innymi serduszka, samoloty, znak nieskończoności i inne takie rysuneczki. Czasem lubiłam usiąść wygodnie w swoim biurkowym fotelu, wyciągnąć jakiś zeszyt i długopis, i pisać czy rysować cokolwiek dla zabicia nudy. Wzięłam pinezki i zaczęłam przyczepiać je nad łóżkiem. Obrazek samolotu przypomniał mi wisiorek Harry'ego; samolot z papieru. Był za piękny, bym nie mogła go zapomnieć. Nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Wzięłam go do ręki, przykładając go do ucha, poprzednio klikając zieloną słuchawkę.
- Cześć, śliczna. Może gdzieś dziś razem wyskoczymy? - usłyszałam ten znajomy, zachrypnięty głos.
- Em, cześć. Wiesz, jakoś nie mam ochoty - skłamałam. 
- To ja wpadnę do ciebie, będę za 10 minut - usłyszałam po drugiej stronie głuchą ciszę. 
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo się rozłączył. Tata miał wrócić z pracy dopiero rano, więc niestety nie miałam żadnej wymówki dla Harry'ego. Zeszłam do kuchni, by zagrzać wodę na herbatę. Dziś jest jakoś dziwnie zimno jak na lato, więc musiałam napić się czegoś ciepłego. Nagle do moich uszu dobiegł dźwięk dzwonka. Podbiegłam do drzwi, po czym je szybko otworzyłam.
- Ale ty ślicznie wyglądasz w takiej fryzurze - dotknął palcem czubek mojego nosa i wprosił się do środka. 
Co? Jakiej fryzurze? 
Podbiegłam do lustra i doznałam palpitacji serca. Moje włosy były rozburzone na każdą możliwą stronę, więc wzięłam do ręki szczotkę i zaczęłam rozczesywać poplątane włosy. Gdy skończyłam tą czynność, skierowałam się do kuchni, w której siedział już rozgoszczony Harry, popijając moją herbatę. To ja się specjalnie fatygowałam taki kawał z mojego pokoju do kuchni, by zrobić sobie herbatę, a on mi ją wypija? Ugh, zabić tylko. 
- Wiesz co? Wypijasz właśnie bezczelnie moją herbatę! - wytknęłam go palcem. 
- Oh, przepraszam. Nie wiedziałem, że to twoja - uśmiechnął się zadziornie i wstał z krzesła. 
Zbliżył się do mnie, po czym zaczął mnie całować. Jego miękkie, malinowe usta rozkoszowały się moimi. Chłopak złapał mnie za uda i podniósł do góry. Poczułam pod sobą coś twardego, a moje nogi zwisały na dół. Nie rozumiem, po co on mi to robi? On chce mnie wykorzystać, czy co? Droczy się ze mną? Za dużo pytań jak na tą chwilę. Oderwałam się od niego i zeskoczyłam na ziemię. 
- Po co ty to robisz? - wypaliłam bez zastanowienia.
- Ale przyznaj, że ci się to podoba - oparł się o blat, na którym przed chwilą siedziałam.
- Odpowiedz mi na to cholerne pytanie! - powiedziałam przez zęby. 
- Bo cię kocham, jasne?! Masz odpowiedź! - krzyknął, założył rękę na rękę i patrzył zdenerwowany w okno. 
Zamurowało mnie... zarumieniłam się i stanęłam przed nim.
- Czemu mi tego wcześniej nie powiedziałeś? 
- Bo się bałem, jak zareagujesz, co zrobisz - spojrzał na mnie, oblizując wargę.
- Ty taki wielce bad boy bałeś się powiedzieć mi, co czujesz? No wiesz co? Wstydziłbyś się! - machnęłam ręką poirytowana. 
Widać było po nim, że jest lekko rozbawiony moim zachowaniem, bo ja usiadłam na krześle cała czerwona, wpatrywałam się tępo w podłogę i uśmiechałam się sama do siebie pod nosem. Moje całe życie to jakiś żart.
- Ty sobie ze mnie żartujesz, prawda? - popatrzyłam na niego. 
- Nie, jesteś moją summer love** - zbliżył się do mnie i mnie znów pocałował. 
Słodki jesteś, panie Harry Cholernie Zajebisty Styles. Odwzajemniłam pocałunek i nagle poczułam, jak brunet złącza nasze dłonie razem. Niby bad boy, a jednak romantyk.









* Little Mix - Word Up
** summer love - wakacyjna miłość.